To już tydzień, od kiedy jestem w nowej szkole. Mniej więcej ogarniam o co chodzi. Codziennie mamy lekcje do 15. Od 15 do 18 możemy robić co chcemy, ale tylko na terenie szkoły, co oznacza budynek szkoły + duży park koło szkoły. O 18 jest kolacja, a o 20 jest cisza nocna i nie możemy wychodzić z pokoi, ani hałasować. Oczywiście w trakcie dnia mamy lunch a dokładniej to o 13. Rano śniadanie mamy o 7:30. To raczej tyle jeśli chodzi o takie sprawy. A, i w weekend mamy totalnie wolne, ale albo możemy jechać do rodziny, wtedy za zgodą opiekuna, albo zostać w akademiku i wtedy z jakimś wychowawcą jedziemy na rynek. To dzieje się w sobotę. Wyjeżdżamy o 10 i w mieście jesteśmy 5 godzin. Całe 5 godzin wolnych na mieście! Zbiórkę mamy o 15 i razem wracamy do akademika.
Póki co, najbardziej zaprzyjaźniłam się z Marią. Ona jest całkiem fajna. No i właśnie mija 5 dni w mojej nowej szkole, czyli tydzień lekcyjny i razem z Marią chcemy pojechać na miasto pooglądać ciuchy i inne pierdoły. Strasznie się cieszę! Również momentami bałam się, że nie znajdę sobie nikogo bliższego w szkole i że będę całkiem sama... Ale do odważnych świat należy! W końcu dopiero niecały tydzień byłam w tej szkole i nawet dobrze nie znałam ludzi z własnej klasy. W sumie to byłam bardzo wdzięczna Marii, mimo że czasami mnie wkurzała. Czułam, że będziemy przyjaciółkami na długo, jednak i tak chciałam poznać kogoś nowego z klasy i przeżyć najlepsze i niezapomniane lata mojego życia w fajnym gronie.
*
Mimo że zbiórka była o 10, to zebrałyśmy się już o 9. Czekałyśmy na opiekunkę z resztą ludzi w hall'u. Rozmawiałyśmy sobie pogodnie. Mimo iż teraz nasza rozmowa przebiegała spokojnie, to w rzeczywistości ta dziewczyna była naprawdę porąbana (tak jak ja, dzięki czemu idealnie do siebie pasujemy). Zdążyłyśmy już zarwać nockę, a potem odsypiać na ekonomii... Mimo że znam ją tak krótko, to bardzo ją polubiłam. I to chyba z wzajemnością. Z doświadczenia wiem, że przyjaźnie zawarte na początku roku są najtrwalsze.
Jestem osobą bardzo szaloną, a jednak dość słabą emocjonalnie. Dlatego cieszę się, że od samego początku ktoś mnie polubił. W dodatku jest bardzo ładna... Chuda, długie, szczupłe nogi... I włosy ma bardzo ładne - jasny brąz. A oczy duże, ciemno brązowe. Przy mnie to jakaś bogini. Aż mi głupio. Ale obydwie czyłyśmy się dobrze w swoim towarzystwie, a to najważniejsze w przyjaźni. No i zaufanie.
~
Taki cały pseudo wstęp o Marii - najlepszej przyjaciółce Mayu :3 Wiem już co się będzie dziać w przyszłym "rozdziale" - mam już go napisanego :)) Jeszcze będę trochę przynudzać, ale planuję gdzieś tak od 6, 7 zacząć już poważniejszą akcję i może dłuższe rozdziały. Ogólnie na razie takie wstępy, zapoznania... A potem zacznę mieszać, buhahaha >:D
A, i dzięki, że czytacie :D Naprawdę mnie to cieszy. Pamiętajcie, żeby zostawić komentarz, dla was to tylko kilka słów, a dla mnie wielka motywacja i szeroki uśmiech na twarzy ♥
~Er-chan ♥